Arturo Pérez-Reverte powraca do swojego ulubionego bohatera po 14 latach: „Pisząc Alatriste, godzę się z Hiszpanią”.

Są szermierze, są pojedynki, jest mnóstwo wina i oczywiście długie dialogi w tej mieszance staromodnego slangu i tradycyjnej złej krwi. Powrót do szkoły wydaje się mniej trudny, gdy pojawia się nowy Alatriste . Arturo Pérez-Reverte wprowadza do księgarń przedostatnią przygodę swojego bohatera ze Złotego Wieku w najbliższą środę i robi to w wielkim stylu, oddając hołd autorowi, który ukształtował jego życie: Aleksandrowi Dumasowi .
W „Misji w Paryżu” klasyczni bohaterowie Revertego zbiegają się (w końcu, jak niektórzy mogliby powiedzieć) z muszkieterami. Spotykają się i pojedynkują, oczywiście. Nie było to, jak twierdzi autor, zaplanowane, lecz zwykły zbieg okoliczności w czasie. „Mój Alatriste zbiegł się z erą muszkieterów” – przyznaje. „Od dawna o tym myślałem, ale potrzebowałem uciec od pastiszu. Wszystko musiało płynąć”. Tak więc Atos i spółka pojawiają się i znikają. „Były problemy techniczne” – żartuje Reverte. „Jeśli staną naprzeciw siebie, kto wygra? Jeśli dojdzie do pojedynku, czy będą przyjaciółmi, czy wrogami? Kto jest lepszym szermierzem, Atos czy Alatriste? Artagnan czy Íñigo Balboa? ”
Alatriste powraca do zbiorowej wyobraźni, jeśli w ogóle kiedykolwiek ją opuściła, 14 lat po swojej ostatniej weneckiej przygodzie w „Moście Zabójców” . I robi to, mówi Reverte , kiedy nadszedł na to czas. „Był moment, kiedy zdałem sobie sprawę, że ta postać jest zbyt absorbująca; były inne historie, które chciałem opowiedzieć. Nie wiedziałem, ile mi zostało czasu, więc powiedziałem sobie: »Przestanę z Alatristem i zajmę się czymś innym. Jeśli pożyję wystarczająco długo, wrócę do tego. Żyłem wystarczająco długo i napisałem te inne powieści«” – podsumowuje. A bliskość ważnej rocznicy dopełniła reszty. To, a także entuzjazm czytelników. „Wywierali na mnie dużą presję; niektórzy nawet publicznie mnie obrażali” – mówi.
Alatriste urodził się w 1996 roku w samolocie do Meksyku ze swoim wieloletnim redaktorem , Juanem Cruzem . „Pisał, patrząc przez okno, jakby tekst spadł mu z nieba. Powiedział do mnie: »Spójrz na to«. I to było wschodzące słońce jednej z najlepszych historii tych trzech dekad” – wspominał sam Cruz. Wszystko zaczęło się od frustracji. Córka Péreza-Reverte , Carlota, miała wtedy 12 lat, a jej podręcznik historii zredukował hiszpański Złoty Wiek do „czterech podstawowych klisz”. „To były dwa najważniejsze stulecia w naszej historii; byliśmy tym, czym Stany Zjednoczone są dzisiaj, na dobre i na złe. Panami świata, z jego blaskami i cieniami. I wszystko to zostało zapomniane. Postanowiłem więc zabrać moją córkę w podróż po fascynującym okresie, który napawa dumą i przerażeniem jednocześnie” – mówi.
Rezultatem jest seria, która sprzedała się w ponad siedmiu milionach egzemplarzy na całym świecie, oraz postać, która stała się częścią zbiorowej wyobraźni, stając się bohaterem filmu, serialu telewizyjnego, gry fabularnej, wycieczki po Madrycie, znaczka pocztowego, a nawet nazwy restauracji. A, i jest również częścią programów nauczania w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej. Misja wykonana.
Wróćmy jednak do naszej misji, która zabiera Íñiga , Alatriste'a , Queveda i spółkę do Francji z tajemniczym celem, który może zmienić bieg historii. Jeśli w fikcji minęło zaledwie 12 miesięcy od ostatniego spotkania bohaterów, dla czytelników, a także dla pisarza, minęły prawie trzy dekady. „Zestarzałem się. Życie również mnie spustoszyło. To nieuniknione, że Alatriste zostanie przez nie skażony” – wyjaśnia Reverte . „Tym razem jest bardziej zgorzkniały, ma więcej wyrzutów sumienia, a także zestarzał się razem ze mną”.
Autor twierdzi, że dostrzega swój ślad w małomównym Alatriste i podkreśla słowo „wyrzuty sumienia”. „To mroczny bohater, który zrobił rzeczy, z których nie jest dumny, ja też” – twierdzi. „Kiedy spogląda wstecz, te duchy dotrzymują mu towarzystwa, tak jak niektóre z rzeczy, które ja zrobiłem jako reporter, dotrzymują mi towarzystwa. To mroczny charakter; w młodości pociął twarz kobiety w Neapolu i nie zapomina tego”. Alatriste zyskuje na egocentryzmie, ale nie traci ani krzty swoich głównych sił napędowych: lojalności, przyjaźni, godności i odwagi. „Jest lojalny wobec króla, w którego nie wierzy. Gardzi Filipem IV, uważa go za słabego, w rękach faworytów i wierzy, że Hiszpania pójdzie z nim na dno, ale jest jej królem. Ludzie tacy jak on, którzy utracili swoje wielkie słowa, swoje wielkie wartości, potrzebują kodeksów etycznych, by dać się porwać wirowi sąsiedztwa życia. Ta powieść jest swego rodzaju kompendium wszystkiego, co zachował”.
Arturo Pérez-Reverte mówi, że lubi cichych bohaterów, być może dlatego, że ich spotkał. „Nie wierzę w bohaterów o czystym sercu. Kapitan Grom, Zamaskowany Wojownik, to już nie działa. Nie jesteśmy już tacy niewinni jak wtedy; widzieliśmy świat i już w to nie wierzymy. Bohater może być złym człowiekiem, którego życie stawia w sytuacji, w której musi zrobić to, co musi” – przyznaje i przenosi swoją refleksję z fikcji do rzeczywistości. „My, Hiszpanie, tacy jesteśmy: jesteśmy w tarapatach, jesteśmy skorumpowani, brudni, ale nadchodzi pandemia i jedziemy tam, żeby pomóc, jak tylko możemy; nadchodzi katastrofa i odchodzi Hiszpan z łopatą, żeby usunąć błoto. Taka jest Hiszpania”. I podsumowuje: „Pisanie o Alatriste pozwala mi się pogodzić z Hiszpanią. Kiedy oglądam wiadomości, cieszę się, że tacy bohaterowie wciąż istnieją. Cholera, czasami bycie Hiszpanem wcale nie jest takie złe”.
Nie odchodząc od paraleli między Alatriste a Hiszpanią, Hiszpanią a Alatriste , postać, którą Pérez-Reverte ceni najbardziej, ta, która jest teraz jego przyjacielem i zawsze czeka na niego na końcu baru, przyprowadziła autora i nadal przynosi mu „bardzo zabawną i typowo hiszpańską” odpowiedź: „Odrzucają ją obie skrajności. Lewica, bo postrzega ją jako akt nostalgii za epoką imperialną; prawica, bo zagłębia się w czarną legendę. Obie strony nie zdają sobie sprawy, że celem książek jest opowiedzenie epoki takiej, jaka była, z jej blaskami i cieniami. Byliśmy okrutni i wspaniałomyślni, błyskotliwi i szarzy. Ta podwójna krytyka ze strony skrajności utwierdziła mnie w przekonaniu, że miałem rację: trzeba było napisać taką książkę”.
„Dzisiejszy świat jest bardzo zagmatwany” – kontynuuje autor. „Wcześniej istnieli intelektualiści; trzeba było sobie zasłużyć na prawo do wyrażania swoich opinii i bycia śledzonym i słuchanym. To już nie istnieje. Każdy YouTuber staje się interpretatorem świata. Bez kultury i edukacji, które filtrowałyby zalew materiałów zalewających sieci, bezradny czytelnik łyka to wszystko. Alatriste pomaga zrozumieć, zapewnia bardziej wyrafinowane narzędzia filtrowania, dzięki czemu, gdy ktoś mówi ci o historii Hiszpanii, możesz powiedzieć: »Czytałem Alatriste , nie opowiadaj mi tych wszystkich bzdur«”.
elmundo